W okolicach grudnia zrobiłem koledze takie dwa brodate toporki:
Wykute w pełni poprawnie technologicznie - z dwóch kawałków, korpusu ze starego żelaza i stalowej nakładki. Osada jest zawija na i zgrzewana, co dobrze widać dzięki włóknistości materiału po trawieniu. Przy okazji okazało się, że mniejszy ma dodatkowy zgrzew na brodzie, będący dziełem dawnego kowala, którego nie zauważyłem na początku jak wybierałem materiał do kucia. Trochę mnie zdenerwował, ponieważ zaczął się rozwarstwiać w trakcie kucia, ale na szczęście sytuacja została opanowana i ostatecznie wszystko posklejałem pod młotkiem w całość.
Rzut z góry większego toporka, na którym widać łączenie osady i mały klin stalowej wkładki. Jednym z powodów używania takiej techniki kucia toporów było oszczędzanie droższej od miękkiego żelaza stali. Jak widać na zdjęciu z samej nakładki wyszedłby może średnich rozmiarów nożyk. Gdyby średniowieczny kowal dostał w prezencie współczesną siekierę została by pocięta na plasterki i wykorzystana na takie wkładki, dzięki czemu z jednej siekiery powstałoby pewnie z 10 lub więcej toporków.
Rzut z boku od strony zawiniętej osady, która rozlewa się na brodę.
Poniżej mniejszy toporek, warstwowanie jest wyraźniejsze i na granicy mojego zgrzewu widać wchodzący cienkim klinem fragment materiału, który był dogrzany do pręta pierwotnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz